by Norbert Grzybek | Apr 29, 2021 | Norbert
Z badań wynika, że osoby o wysokiej odporności psychicznej są bardziej optymistycznie nastawione do życia. Być może dlatego tak często spotykam się z budowaniem odporności przez różne pomysły na pozytywne myślenie. Czasami słusznie, czasami mniej, wszystko zależy od poziomu, na jakim praca się odbywa. Już wyjaśniam co mam na myśli…
Poziom boski
Uwierz, że będzie dobrze, że wszystko się jakoś poukłada. Bądź dobrej myśli. Wydawałoby się, że nic złego w takiej wierze. Daje nadzieje, podtrzymuje na duchu, łatwiej myśleć o przyszłości. Czysta statystyka pokazuje, że czasami jest lepiej, czasami gorzej w życiu. Więc kiedyś pewnie będzie lepiej. Jeżeli dodamy do tego kwestię perspektywy mamy duże szanse, że się sprawdzi (w tym miesiącu nawet dwa dni nie pracował wieczorem po godzinach, tylko raz się upił, uderzył tylko raz – znaczy się jest lepiej).
Zapewne znajdzie się kilka osób, których życie będzie potwierdzeniem, że takie myślenie wystarczy, by było lepiej (na statystyce musi). Raczej nie wkładały rąk do maszynki do mielenia mięsa, by sprawdzić jak dobrze będzie, ale przy takiej masie ludzi będą tacy, którym okoliczności będą sprzyjać. Niech mają jak najlepiej, ja jednak skupię się na tych, którzy trafiają do mnie coraz bardziej sfrustrowani. Wciąż chcą głęboko wierzyć, że będzie dobrze, że szef zmądrzeje (albo go zmienią), firma zmieni stosunek do pracownika, on przestanie pić, ona czepiać się o wszystko (wiem, przykłady stereotypowe – kto chce, niech płci sobie pozamienia), lepiej jednak nie jest. A frustracja rośnie. Bezradność rośnie. Pewność siebie spada. Poczucie sprawczości spada. Części z tych osób nawet trudno odmówić zaangażowania. Starają się coś robić. Niestety głównie skupiają się na tym, jak przetrwać, mniej się stresować, lepiej relaksować lub po prosty mieć pełen barek wieczorem. Zmieniać nic nie muszą – przecież w końcu będzie dobrze.
Tak rozumiane pozytywne myślenie może powodować, że ludzie dłużej tkwią w toksycznym środowisku. Czasami robią więcej tego samego, co robili wierząc, że kiedyś rezultat będzie inny. Czasami nie chce im się już robić nic więcej. Dłuższe trwanie w takim stanie prawdopodobnie będzie powodowało obniżenie odporności psychicznej zamiast ją wzmacniać.
Są techniki, które pozwalają przetrwać dłużej: wizualizacje przyszłości, zawijanie się w nieprzepuszczalny kokon itd. Sam niektóre stosuję – są rewelacyjne jako narzędzie, które pozwala zebrać siły, by zmierzyć się z problemem. Gorzej, jeżeli służą do ucieczki. Zawijam się w kokon, to mnie nie dotyczy, nie moja sprawa. I tak przy każdej kolejnej kłótni. Nawet da się z tym żyć…
Takie podejście może skłaniać do uciekania od problemów zamiast ich rozwiązywania.
Poziom cudotwórców
Ci, którym nieco bliżej jest do ziemi, zauważyli (lub ktoś im podpowiedział), że wpływ mogą mieć tylko na siebie – zmiana w otoczeniu może (ale nie musi) być tego wypadkową. Więc głęboko wierzą, że sobie poradzą. Do tej pory zawsze sobie radzili – jak byli w czarnej d… rodzice (silne plecy w firmie) pomogli. Albo potrafili świetnie zatuszować swoją odpowiedzialność. Podejście to najczęściej obserwowane jest przeze minie u „młodych wilków”. Dzięki rodzicom, filmikom na YTB lub edukacji książkowej uwierzyli, że są rewelacyjni nawet jak są przeciętni, że błędami nie należy się przejmować, trzeba mierzyć wysoko.
Pół biedy, kiedy są myślący, potrafią wyciągać wnioski, uczyć się na własnych błędach lub trafią na kogoś, kto im w tym pomoże. Gorzej, jeżeli przechodzą od wpadki do wpadki wniosków nie wyciągając. Bezczelność mylą z odwagą, uczciwość naciągają prawami rynku i jakoś idzie. Z czasem wyrastają z nich stare wilki, które wiedzą, jak się ustawić, by w razie czego było na kogoś innego (lub przynajmniej rozmyć odpowiedzialność). Jeszcze bardziej utwierdzone w swojej zajeb…
Nie chcę tu prawić kazań odnośnie etyki biznesu – chodzi mi jedynie o pokazanie pewnych mechanizmów, które obserwuję. Opisane osoby mogą wyglądać na odporne psychicznie, ale często są tylko pewne siebie, a to zupełnie co innego. De facto weryfikują to dopiero sytuacje trudne, do których nie są przygotowani (np. pandemia). W tym przypadku frustracja, panika, pojawiają się szybciej niż u „bogów”. Oni nie czekają na to, że kiedyś będzie lepiej – to ich cudowne rączki powinny sprawić cud. Osoby takie chętniej też będą brały zadania do których zupełnie nie są przygotowane. I będą miały tendencję do tuszowania swojej niekompetencji tak długo, aż znajdą pretekst, by zwalić winę na innych. Często dla organizacji/partnera niejednokrotnie trwa to zbyt długo.
Wiara w to, że sobie poradzimy, jest bardzo pożyteczną postawą. Pytanie na czym jest oparta? Czy jedynie na wierze wyniesionej ze sloganów rozwojowych? Na kilku sukcesach? Realnym doświadczeniu mierzenia się z trudnymi decyzjami, sytuacjami?
Poziom ludzki
Najbliżej do ziemi tym, którzy pozytywne myślenie, wiarę w to, że sobie poradzą, opierają na realnych doświadczeniach wychodzenia z trudnych sytuacji życiowych i wniosków z nich płynących. Wierzę, że niezależnie od tego, co się wydarzy dookoła poradzę sobie, bo już nie raz sobie radziłem/radziłam. I nie boję się tego, choć nie zawsze na końcu były fajerwerki i szampan. Mam kilka przykładów decyzji życiowych, które były porażką od początku do końca. Niektóre powtórzyłem nawet kilka razy, zanim wyciągnąłem wnioski. Sukcesem jest to, że je wyciągnąłem (i tej wersji będę się trzymał, dopóki nie wyciągnę innych 🙂
Szukając metafory. Mogę pływać po oceanie. Czasami jest ciężko, ale znam wody, wiatry, łódź, swoje możliwości. Znam też zagrożenie. Niejeden sztorm przeżyłem. Nieważne, czy łódź jest małym żaglowcem czy wielkim tankowcem (choć podobno na tankowcu mniej buja i jest cieplej), mam ster w rękach i wierze, że finalnie zawinę do portu. Mogę być pasażerem, za każdym razem opłacić bilet na rejs. Czasem pogoda jest lepsza, czasem gorsza, ale zawsze dopływałem do portu. Na kim będzie opierać się Twoje pozytywne myślenie w czasie sztormu? Które będzie bardziej uzasadnione?
Podsumowanie
Pracując nad budowaniem odporności psychicznej warto sprowadzić rozmowę (autorefleksję) do poziomu ludzkiego. Niejednokrotnie wymaga to wiele wysiłku. Wyciąganie pozytywów z sytuacji trudnej w momencie, kiedy jeszcze nie jest zakończona, przypomina wmawianie sobie, że „nie boli” w trakcie operacji wyrostka na żywca. Do tego, co zamknięte, ludzie czasami nie chcą wracać. Szczególnie jak zamknęli je na chwilę przed dostrzeżeniem budujących wniosków. Niektórym prościej myśleć pozytywnie bez opierania się na faktach, bo boją się, że niewiele pozytywnego tam znajdą. Moje doświadczenia pokazują, że osoby, które dobrze odrobią pracę domową pomimo tych przeszkód, wychodzą z tego dużo silniejsze mentalnie.
Wiem, że to, co napisałem, dla wielu z czytelników będzie mocno przerysowane. I dobrze. Taki był cel. W przerysowaniu łatwiej zauważyć mechanizm, może nawet kawałek siebie.
I żeby nie było – jestem bardzo pozytywnie nastawiony do pozytywnego myślenia. Wierzę, że będzie dobrze. Optymistyczne podejście czyni moje życie przyjemniejszym. Z każdym kolejnym przeżytym rokiem mój optymizm wzrasta. I zawsze pamiętam z czego to wynika 🙂
by Norbert Grzybek | Apr 16, 2021 | Norbert
Dopadła mnie z zaskoczenia. Byłem w trakcie rozmowy z dobrą znajomą. Zaangażowaną, odpowiedzialną i… bardzo zmęczoną pracą. Właśnie proponowałem: “Kundzia, siedzę w tej odporności, zrób sobie test, pogadamy co za nim może stać, może gdzieś, coś, jakoś Ci się poukłada w głowie co dalej”. A ona na to (bezczelna): “Norbert czytałam już kiedyś o tym i to chyba nie dla mnie. Nie chcę móc więcej zapierdzielać. Tęsknię za spokojem.” Najpierw mnie zamurowało a potem mnie dopadła… myśl: “Skąd do diabła pomysł, że ma więcej zapierdzielać? Że budowanie odporności jest po to, by móc pracować więcej?” *
Przejrzałem artykuły w sieci, przejrzałem co sam do tej pory napisałem i przestałem się Kundzi dziwić. Najwięcej materiału odnosi się do stresu, biznesu liderów i ich efektywności w sytuacjach trudnych (+ sportu). Prawdopodobnie dlatego, że biznes chętnie inwestuje obecnie w odporność a ludzie gotowi są przetestować różne rozwiązania by być w tym biznesie “bardziej”. Cokolwiek by to bardziej oznaczało. Nic dziwnego więc, że materiały pisane pod takiego klienta skupiają się głównie na aspektach efektywności biznesowej lub radzenia sobie z pandemią, co może mocno zaburzać rozumienie sensu pracy nad odpornością psychiczną. Już tłumaczę co mam na myśli.
Zacznijmy od metafory
Pomyśl o dbałości o odporność psychiczną jak o dbałości o sprawność fizyczną. Ludzie dbają o nią z różnych powodów: chcą czuć się dobrze, mieć więcej energii, dokopać sąsiadowi spod 3, móc sprawniej rywalizować na boisku, atrakcyjnie wyglądać, rzadziej chorować itd. Są tacy, którym “Bozia dała” i naturalnie są szybsi, szczuplejsi, odporniejsi na choroby. Inni muszą się napracować. Jedzą więc tyko zielone lub kolorowe, takie, które kiedyś chodziło lub nigdy się nie poruszało. Biegają, chodzą na siłownię, grają w koszykówkę, jeżdżą na rowerze, rozciągają się, ćwiczą z trenerem personalnym itd. Cel osiągają lub nie, ale niezależnie od tego podnosi się ich ogólna sprawność i wydolność. Łatwiej im wejść na 4 piętro bez zadyszki, dźwignąć 30 kilowe pudło bez ryzyka przepukliny czy po prostu budzić się rano pełnymi energii. Wyzwania, które kiedyś były trudne – wydają się bardziej osiągalne lub wręcz niezauważalne. Chętniej wsiądą na rower, zrobią dłuższy spacer. Z drugiej strony budowanie sprawności fizycznej w sposób nieprzemyślany zwiększa ryzyko nadmiernego wyczerpania, kontuzji. Efekt wtedy jest daleki od pożądanego.
Analogia.
Każdego dnia ludzie mierzą się z tysiącem mniejszych lub większych wyzwań. Począwszy od umeblowania mieszkania (znam takich co spać przez to nie mogą) poprzez wychowanie dzieci, konflikty rodzinne, utratę pracy, rozwód, po walkę z chorobą, nagłym kalectwem, śmiercią bliskich. Radzą sobie z tym lepiej lub gorzej. W tej samej sytuacji jedni się załamują, wypalają, targają nimi emocje – inni wyciągają wnioski i idą dalej, niejednokrotnie z optymizmem. Część z tego podejścia jest wynikową genów, ale znakomita większość bardziej lub mniej świadomego ćwiczenia swojej psychiki. Podobnie jak formy fizycznej. Obszar pracy tylko się zmienia. Zamiast nad zawartością talerza, techniką biegu i elastycznością pracujesz nad postrzeganiem rzeczywistości, siebie i otoczenia. Możesz to robić “na czuja”, możesz też świadomie pracować nad wzmacnianiem poszczególnych obszarów odporności (np. na bazie modelu 4C o którym pisałem tutaj).
Dzięki odpowiednio rozwiniętej odporności psychicznej zmiany, sytuacje potencjalnie stresowe, trudne nie wywołują takiego lęku, bezradności, frustracji. Łatwiej podejmować jest trudne decyzje. Podobnie jak konieczność przebiegnięcia 15km nie wywołuje paniki u sprawnej fizycznie osoby. Wie, że sobie poradzi.
Skąd w tym biznes?
Raz jeszcze odwołam się do sprawności fizycznej. Koreluje ona z efektywnością biznesową. Osoby sprawne korzystają mniej ze zwolnień lekarskich, są bardziej energiczne, proaktywne, wolniej się męczą. Nie bez powodu karnety na zajęcia sportowe są jednymi z bardziej popularnych benefitów. Czy to oznacza, że osoby sprawne fizycznie muszą pracować ciężej? Że praca jest dla nich cięższa? I czy sensowne jest myślenie o sprawności fizycznej tylko w kontekście “by móc pracować ciężej? W przypadku rozwijania odporności psychicznej efekty których można się spodziewać to m.in: lepsze działanie pod presją, szybsze dochodzenie do siebie po porażkach, więcej optymizmu, lepszy sen, subiektywnie lepsze zadowolenie z życia, większa swoboda w podejmowaniu wyzwań wiążących się z wysokimi konsekwencjami (i radzeniu sobie z nimi). Efekty te będą widoczne we wszystkich codziennych działaniach – nie tylko w pracy.
Badania pokazują, że osoby o wysokiej odporności psychicznej potrafią wziąć na siebie więcej i udźwignąć odpowiedzialność (zarówno porażki jak i sukcesu). Niejednokrotnie właśnie dlatego, że potrafią odmawiać, stawiać granice, nazywać cele, przez co pracują nie tyle ciężej co mądrzej.
Na co dzień może nie widać.
W codziennym życiu niska sprawność fizyczna wielu osobom nie przeszkadza w szczęśliwym życiu. W domu mają wygodne fotele, na parter jeżdżą widną, do sklepu samochodem, sport największą frajdę sprawia im w TV a pięciominutowy spacer jest wystarczającym wyzwaniem fizycznym po którym można nagrodzić się lodami. Gorzej kiedy nagle z różnych powodów trzeba się wysilić, coś dźwignąć. To z tych widocznych konsekwencji, bo zwyrodnienia kręgosłupa czy stany zapalne wątroby wychodzą dopiero po latach.
Bez świadomej pracy z odpornością psychiczną też da się szczęśliwie żyć. Nawet przy niskiej odporności. Jej przydatność docenimy przede wszystkim wtedy, kiedy przyjdzie nam się zmierzyć z niespodziewaną, trudną sytuacją, ważną zmianą życiową, presją, konfrontacją z innymi. Zauważą to nawet bardziej inni niż my – bo my po prostu coś z tym zrobimy.
Rozwiązania na szybko
W 2018 roku przeprowadziliśmy z Wojtkiem Gradem 12 spotkań coachingowych (1 spotkanie na osobę) opartych o strukturę pracy z odpornością. Rozmowy toczyły się wokół problemu zdefiniowanego przez klienta ale głównym celem było poszerzenie percepcji problemu/wyzwania w odniesieniu do poszczególnych obszarów odporności:
- podejmowania ryzyka
- wyciągania wniosków z doświadczeń
- konsekwencji w działaniu
- świadomości/definicji celu
- pewności siebie
- gotowości do rozmawiania o sprawach ważnych
- poczucia wpływu na rozwiązanie problemu
- zarządzania emocjami.
W 10 przypadkach efektem było odnalezienie własnego wpływu, silne wnioski odnośnie tego, co klienci mogą/chcą zrobić, zmniejszenie stresu towarzyszącemu myśleniu o problemie i działaniach, które za nim stoją, zwiększenie optymizmu co do oczekiwanych efektów. W dwóch pozostałych okazało się, że problem był wymyślony (klient chciał sprawdzić jak to będzie). Nie twierdzę, że oznacza to 100% skuteczności podejścia – jedynie, że może stanowić dobrą podstawę do systemowej pracy rozwojowej. W wielu przypadkach można taką pracę wykonać samodzielnie. „Trener personalny” przydaje się, kiedy zapętlamy się w swoim myśleniu, nie dostrzegając nowych możliwości. Ułatwia identyfikację martwych pól, rozbijanie założeń, blokujących przekonań.
Zaznaczam, że jest to przykład zmiany postrzegania swoich możliwości w odniesieniu do konkretnego problemu. Nie oznacza on zbudowania odporności jako takiej (tak jak dobra rozgrzewka pozwala lepiej wykonać ćwiczenie fizyczne). Trwalsza zmiana przekładająca się na inne obszary życia wymaga regularnych ćwiczeń.
A Kundzia?
Wracając do Kundzi. Nie dziwię się, że nie chce więcej zapierdzielać. Nie mam jednak przekonania, że dążenie do wolniejszego biegania da jej święty spokój. Dzisiejsze zmęczenie nie jest dziełem jednorazowego przypadku. Zgadzała się na codzienny mentalny maraton (nawet jak w rozmowach między znajomymi twierdziła inaczej). Może dlatego, że uznała, że tak musi, może chciała coś sobie/innym udowodnić, może bała się konsekwencji postawienia granic a może ich nawet nie nazwała. Po prostu ciężko, solidnie pracowała, aż doszła do miejsca, w którym jedynym pomysłem jest – ucieknę albo padnę. Może uciec od sytuacji, trudniej uciec od siebie. Jest młoda i chce mieć poczucie sensu tego co robi. Nie sądzę by chciała siedzieć w domu na cudzym garnuszku. Prawdopodobieństwo tego, że będzie się mierzyć z najróżniejszymi naciskami, oczekiwaniami jest duże.
Nie twierdzę, że spojrzenie na sytuację i przyszłość przez pryzmat świadomego budowania odporności jest jedynym rozwiązaniem, ale rozwiązaniem wartym uwagi. Szczególnie jeżeli nie chce się pracować więcej tylko sensowniej.
*Dla bardziej dociekliwych – tak, zapytałem również o to Kundzię – nie umiała odpowiedzieć skąd jej się to powiązało, ale obiecała, że poczyta raz jeszcze.
Imiona zmienione dla zachowania poufności.
by Norbert Grzybek | Apr 1, 2021 | Norbert
Firmy dwoją się i troją jak podnieść odporność psychiczną swoich pracowników. Wydają całkiem solidne środki na warsztaty, coachingi itd. Czasami przynosi to nawet efekty, czego gratuluję.
Dzisiaj chciałbym podpowiedzieć prosty i tani do wdrożenia sposób na podnoszenie odporności przy inwestycji na poziomie kartki papieru.
- Na czystej kartce narysuj 4 poziome linie.
- Na każdej z nich zaznacz skalę od 1-10.
- Opisz je: Poczucie wpływu, Pewność siebie, Zaangażowanie, Pozytywny stosunek do wyzwań.(opisy jak interpretować te nazwy zanajdziesz tutaj https://warsztatyodpornoscipsychicznej.pl/odpornosc-psychiczna/)
- W prawym górnym rogu wpisz swoje imię i nazwisko.
- Zastanów się chwilę i zaznacz dużą kropką na każdej z osi jak oceniasz swój poziom danej cechy (1-3 dużo poniżej innych ludzi, 4-7 podobnie jak inni, 8-10 zdecydowanie mam tego więcej niż inni). Zrób to uczciwie.
Zrobione? Teraz najważniejsze.
- Wybierz skalę, w której zmiana w największym stopniu wpłynie na pozostałe.
- Skup się bardzo mocno na tym co ta skala dla Ciebie oznacza. Bądź w pełnym kontakcie ze sobą.
- Przyłóż długopis do kropki na niej narysowanej.
- Z całą energią przeciągaj kropkę w kierunku wartości 10 (ale nie więcej niż o 1-2 pozycje)
- W miarę jak kropka (nie sam długopis) będzie się przesuwać – obserwuj zmianę poziomu swojej odporność.
- Powtórz ćwiczenie dla pozostałych skal.
Jeżeli Ci się udało gratuluję. Już masz wyższą odporność. Przynajmniej na papierze.
Wspaniałego 1 kwietnia.
ps.Kadra zarządzająca może przeprowadzić powyższe ćwiczenie dla całego zespołu, Szefowie HR – dla firmy. Gwarantuję podobną skuteczność.
by Norbert Grzybek | Mar 17, 2021 | Norbert
“Dzieci, które dorastają w środowisku chaosu, traumy i przemocy są bezpośrednio narażone na nadmierny stres i często stają się ofiarą niewłaściwych warunków życiowych: w sposób typowy doświadczają problemów emocjonalnych, szkolnych i społecznych. Jednak najnowsze badania pokazują, że nie wszystkie dzieci wychowywane w trudnych warunkach rozwijają się w sposób nieprawidłowy. Zidentyfikowano szereg osób, które mimo trudnych i niesprzyjających okoliczności, rozwijają się zdrowo i odnoszą sukcesy. Nazwano je dziećmi odpornymi (resilience). Dzieci odporne to jednostki wychowujące się w środowisku znacznego nasilenia czynników patologicznych, a mimo to demonstrujące niski poziom zachowań problemowych. Analizując przebieg ich życia stwierdzono bowiem, że ryzyko – podobnie jak kryzysy – może sprzyjać rozwojowi i zdrowiu.” STUDIA GDAŃSKIE, TOM DWUDZIESTY ÓSMY, Iwona Grzegorzewska “Odporność psychiczna dzieci i młodzieży w kontekście rodziny i wychowania” str. 133.
Pandemia pokazała, że założenia idealnych warunków do pracy mogą być wywrócone do góry nogami w ciągu zaledwie kilku tygodni. Myślenie o biznesie w kategoriach świata VUCA (zmienność (volatility), niepewność (uncertainty), złożoność (complexity) i niejednoznaczność (ambiguity)) przyciąga coraz więcej zwolenników. W odpowiedzi organizacje stają na głowie by minimalizować prawdopodobieństwo wystąpienia sytuacji ryzykownych (przynajmniej w teorii) i ich wpływu na pracowników (przynajmniej tych, których chcą zostawić). Jeżeli prawdą jest, że ryzyko, kryzysy, a nawet czynniki patologiczne mogą sprzyjać rozwojowi i zdrowiu, może sensownie byłoby część środków inwestowanych w zapewnienie idealnych warunków pracy zainwestować w “idealne” ich przygotowanie do radzenia sobie z nieprzewidywalnymi warunkami? Wręcz wykorzystać je do impregnowania organizacji?
Niestety moje doświadczenie pokazuje, że realnie organizacja/szef rzadko są zainteresowani autentycznym budowaniem odporności (o ile akurat nie ma pandemii pod ręką). Im większa organizacja tym więcej procedur, formalizacji, narzucanych z góry trendów, do których trzeba się dostosować. Ktoś inny myśli i bada czego masz się nauczyć, jak poprawnie wykonywać pracę. Programy rozwojowe wiedzące lepiej co pracownikowi jest potrzebne, procedury prowadzące za rękę, wskaźniki podpowiadające właściwą decyzję itd. Celem jest minimalizowanie liczby błędów, zwiększanie efektywności struktury i pozwolenie ludziom aby skupili się na najważniejszym: pracy. Niestety zawęża również pole uwagi, rozleniwia, ułatwia rozmywanie odpowiedzialności, sprzyja panice, kiedy systemy przestają działać. Środowisko takie może i sprzyja budowaniu pewności siebie – czy jednak pozwala na ćwiczenie umiejętności radzenia sobie w sytuacjach niespodziewanych? Nie sądzę. Niczym w samochodzie pełnym systemów wspomagania. Dopóki działają – człowiek jest mistrzem kierownicy ich nawet nie zauważa. Gorzej, kiedy coś zewnętrznego spowoduje, że nagle działać przestaną.
Reakcje kadry zarządzającej na sytuację ostatniego roku sugerują, że subiektywne poczucie odporności psychicznej było u wielu osób sztucznie zawyżone. Prawdopodobne przez środowisko pracy. Ludzie co prawda mierzyli się z nierealnymi celami, oceną, stresem, ale były one w jakiś sposób przewidywalne, spodziewane. W tej organizacji tak jest, biznes taki jest itd. Nauczyli się z tym lepiej lub gorzej żyć. Sprawdzian nastąpił wtedy, kiedy środowisko stało się prawdziwie nieprzewidywalne, trzeba było podjąć decyzje ze znacząco uszczuplonym zapleczem wypracowanych wcześniej d…chronów. I wytrzymać ich potencjalne konsekwencje.
O co zatem może zadbać organizacja?
W literaturze najczęściej wyodrębnia się trzy poziomy czynników, które wpływały pozytywnie na stan odporności wspomnianych wcześniej dzieci:
• indywidualne: np. poczucie kontroli, wpływu, zaangażowanie i stosunek do wyzwań obecne w modelu 4C
• rodzinne: tutaj najczęściej wymieniane są wsparcie i kontrola rodzicielska
• środowiskowe: relacje z rówieśnikami, kontakt z wzorcami modelującymi pozytywne postawy (trenerzy, nauczyciele, idole, mentorzy)
Czynnikom indywidualnym poświęciliśmy z Wojtkiem przynajmniej kilka artykułów ( np. tutaj. ). Zwraca się na nie największą uwagę, ponieważ mamy na nie bezpośredni wpływ. Coraz częściej pojawia się jednak pytanie o co można zadbać z perspektywy organizacji. Tutaj trudniej dotrzeć do wiarygodnych badań odnoszących się bezpośrednio do czynników środowiskowych wpływających pozytywnie na budowanie odporności pomimo biznesowych patologii. Wynikom powiązanym z MTQ48 jeszcze się przyglądamy, ale bazując na dostępnej wiedzy i doświadczeniach dobrze gdyby w organizacji występował przynajmniej jeden z czynników:
- wiarygodny przełożony potrafiący myśleć procesowo, w kategoriach przyczyn i skutków, wspierający w wyciąganiu wniosków z porażek, przekierowujący na szukanie rozwiązań. Autentycznie potrafiący to robić a nie powtarzający formułki ze szkoleń. Wbrew pozorom nie musi być przesadnie miły, wystarczy, żeby umiał wyznaczyć i uzasadnić cele, dbać o granice, wspierać i dawać uczciwą informację zwrotną. Najczęściej mówiło się o takim surowy, wymagający, ale spójny i uczciwy. (Zgoda na kolorowanie wyników, naciąganie faktów, niesłowność po to, by pokazać sukces uczy cwaniactwa, może buduje pewność siebie opartą na manipulacji, niekoniecznie buduje realną odporność.)
- możliwość rozmowy, wymiany poglądów z kimś doświadczonym, komu można zaufać, kto będzie inspiracją, wzorcem, mentorem. Pomoże podjąć decyzję w sytuacjach trudnych. Niekoniecznie szef, ponieważ może występować konflikt interesów. Osoby narzucone odgórnie też często się nie sprawdzają (nawet jeżeli mają kompetencje). Więc mówimy tutaj o realnym promowaniu za dzielenie się nie tylko wiedzą, ale przede wszystkim doświadczeniem życiowym/biznesowym. Rola mentora jest o tyle ważna, że przy braku silnych, wiarygodnych wzorców pozytywnych rolę ich przejmują krzykacze (nie boja się wyrażać opinii ogółu) bądź cwaniacy (uczą, jak oszukiwać system).
Dodatkowo warto dbać o adekwatne do realiów nazwanie zasad, wartości. Niejednokrotnie słyszę, że w organizacji wartością jest uczciwość, przy czym nie da się nic załatwić bez maila. I nie wynika to z procedur a z lęku przed niesłownością, potrzebą posiadania podkładki. Podobnie jest z „dobrą atmosferą”. Jesteśmy życzliwi, uśmiechamy się, pomagamy sobie, uczymy się efektywnej komunikacji. Przynajmniej w teorii. W praktyce na każdym warsztacie słyszę, że zamiast rozmawiać łatwiej rozmawia się trudniej. Szczególnie z tymi „szkolonymi”. Owijają w bawełnę, wchodzą w gierki słowne. Walczą między sobą tak samo jak walczyli tyle, że nauczyli się poprawnie o tym mówić, z uśmiechem. Idąc znaną metaforą nauczyli się mówić wyp… tak, aby brzmiało jak zaproszenie do podróży. Narzędzie opanowane, tylko cel jakiś inny – niestety adekwatny do tego, co organizacja realnie promuje. W efekcie poziom zaufania, gotowości do współpracy spada. Ludzie zamiast uczuć się maksymalnego wykorzystania możliwości uczą się trudnej sztuki przeżycia w organizacji.
Oczywiście warto przy tym jeszcze traktować ludzi jak dorosłych, ale są głosy, że to biznesowo nieefektywne…
Sugestie może i nie są zaskakujące, ale nie o zaskakiwanie tutaj chodzi. Dla mnie to kolejny przykład opowieści, w której było coś o rybach, głowie i jakimś tam psuciu. Podpowiada też na kogo warto zwrócić uwagę przy wdrażaniu pracy z odpornością w organizacji (nieco więcej o podejściu do wdrożeń można znaleźć w artykule Nauczcie nam ludzi odporności…)
by Norbert Grzybek | Mar 9, 2021 | Norbert
-Norbert, potrzebujemy coś, żeby odświeżyć ludzi. Oklapli nam trochę przez tą całą pandemię.
– Może kontrola jakości porannej/wieczornej kąpieli? Podobno to i dbanie o zmianę ciuchów to jedna z rutyn, które całkiem mocno ucierpiały przez pracę zdalną. Do tego jakieś dezodoranty w prezencie? Koniecznie Bio.
– Żartujesz, a my tak na poważnie.
– Jak na poważnie, to przyjrzyjmy się temu co i jak robią menedżerowie, czego nie robią. Posłuchajmy co mówią ludzie.
– Tyle zamieszania? Znasz się na tym, nie możesz jakiegoś krótkiego webinaru zrobić? Podpowiedzieć o co zadbać, żeby łatwiej przejść przez ten trudny okres…
– Na takie poważnie…? Oczywiście, że mogę
To obraz statystycznie najczęściej prowadzonej prze ze mnie ostatnio rozmowy o szkoleniach z odporności . Czasem kończyła się webinrem, czasem szerszym wdrożeniem, czasem stwierdzeniem “a Ty nie możesz tak po prostu zrobić zamiast wnikać?”. Jakoś nie mogę. Albo inaczej – mogę, ale nie chcę. Tak jestem skonstruowany, że lubię kiedy przed podjęciem się zlecenia dobrze jest nazwane co jest do zrobienia i na ile wybraną formą da się to osiągnąć. Rozmów jest na tyle dużo, że postanowiłem napisać kilka słów. Nawet jeżeli dla wielu osób wydadzą się oczywiste. Z drugiej strony może, ktoś ma inną perspektywę, podzieli się nią i ja zmienię podejście, ułatwiając życie sobie i specjalistom od rozwoju.
Po co model
Modele są sztuczne i teoretyczne – taki zarzut przewija się całkiem często przez środowisko praktyków. I słusznie. Tym bardziej, że większość z nich powstaje głównie po to by na nich zarabiać. Model jest na tyle dobry, na ile ułatwia ludziom efektywne reagowanie na daną sytuację, porządkowanie działań, identyfikację obszarów do zaopiekowania. A to zależy zarówno od samego modelu jak i rozumienia co się za nim kryje. W pracy z modelem ważne jest to, aby dobrze wdrożyć całość a nie tyko wybrane elementy. Tak jak przy uruchamianiu samochodu raczej nie myśli się o tym aby zakręcić tylko jednym kołem. Wybrany model powinien też być adekwatny do celu. Inny będzie model sprzedawania jeżeli celem jest złożenie podpisu na umowie tu i teraz (bez dbania o konsekwencje) a inny oparty na autentycznym uświadomieniu potrzeby. Niby oczywiste, ale bardzo często spotykam się z zapotrzebowaniem na warsztaty relacyjne w działach, gdzie cele i sposób rozliczania powodują, że na relacje nie ma miejsca. Podobnie jest przy pracy z odpornością. Pytania nie tylko o model i weryfikowanie go pod kątem spójności z kulturą organizacji uważam za jedne z podstawowych w kontekście zwrotu z zainwestowanych środków. Dziwię się nawet czemu częściej ja je zadaję niż sponsorzy.
Modeli pracy z odpornością czy rezyliencją jest przynajmniej kilka. Ja odwołuję się do 4C (więcej o nim tutaj) firmy AQR. Niekoniecznie dlatego, że jest dobrze przebadany (a jest), ani specjalnie zaskakujący (bo nie jest), ale dlatego, że jest intuicyjny i pozwala bazować na istniejące procesach rozwojowych.
Model wybrany – jak organizacje podchodzą do wdrażania.
Webinarowa pogadanka
Z badań prowadzonych przez AQR wynika, że już samo uświadomienie sobie co wpływa na odporność może ją podnosić. Niekiedy nawet w znacznym stopniu. Jeżeli ktoś lubi, chce i potrafi pracować ze sobą, ma na tyle dużo determinacji by przełożyć teorię i podane przykłady na swoją własne podwórko i zacznie to robić sukcesywnie (pół godziny wieczorem w dniu webinaru rzadko wystarcza) może osiągnąć zadziwiające efekty. Więc jeżeli masz takich ludzi – jest całkiem duża szansa, że wystarczy dać im spójną strukturę i wytłumaczyć o co w niej chodzi. Jeżeli się do niej przekonają – resztę ogarną sami. Jeżeli nie – dominującym efektem będzie chwilowa poprawa nastroju wynikająca z pozornego poukładania tematu, która po kilku próbach zmierzenia się z rzeczywistością zacznie sypać się jak domek z kart. Pozostanie poczucie – brzmi to nawet fajnie ale w praktyce…
To rozwiązanie wybierane jest najczęściej kiedy sponsorzy:
- Autentycznie wierzą w gotowość do samodzielnej pracy swoich ludzi, lub
- Chcą ją sprawdzić, lub
- Mają bardzo ograniczony budżet i mimo to choć w niewielkim stopniu ułatwić przejście przez trudny okres pracownikom, lub
- Po prostu chcą mieć odhaczone: zrobiliśmy i napisać o tym w materiałach PR i chcą to zrobić w sposób oszczędny.
Krok dalej
Warsztaty z budowania odporności.
Warsztaty. Tutaj pole manewru jest zdecydowanie większe. Mogą to być “pudełkowe” rozwiązania, gdzie menedżerowie oprócz poznania teorii zmierzą się z szeregiem zadań podpowiadających jak przełożyć tą teorię na praktykę. Przepracują kilka studium przypadku. Dowiedzą się jak pracować nad odpornością własną i zespołu. Mogą to być rozwiązania w całości zbudowane na bazie konkretnej zmiany którą organizacja chce wdrożyć (np. przejście na pracę zadaniową, zdalną). W zależności od budżetu proces może dotyczyć tylko kadry zarządzającej, kluczowych pracowników lub całej organizacji. Istotnym elementem jest nadanie odporności wymiaru realności poprzez pracę z konkretnym wyzwaniem, zmianą, stresorem. Efektem wtedy jest nie tylko inspiracja, ale również konkretne rozwiązania, dopasowane do organizacji, ułatwiające radzenie sobie zarówno w obecnej sytuacji. Dodatkowym atutem jest przećwiczenie procesu poszukiwania rozwiązań przy kolejnych wyzwaniach. A tych z pewnością będzie jeszcze całkiem dużo.
To rozwiązanie wybierane jest najczęściej kiedy firma ma budżet, ale z różnych powodów potrzebuje zamknąć działania w krótkim okresie czasu lub myśli o nich jako o wstępie do szerzej zakrojonych działań (o czym poniżej).
Wdrożenie poprzez ustawiczne ćwiczenie.
Rozwiązanie, które spotykam najrzadziej. Głównie dlatego, że wymaga wplecenia myślenia o odporności w szerszy zakres działań. I wzięcia za nie odpowiedzialności. Jeżeli menedżerowie dobrze odrobią pracę domową po warsztatach z poprzedniego punktu – część pracy wykonana. Ale tylko część. Wyrobienie nawyków na poziomie organizacji zajmuje zdecydowanie więcej czasu niż na poziomie indywidualnym. Nad odpornością (podobnie jak umiejętnością radzenia sobie w zmianach) bardzo dobrze pracuje się kontekstowo na warsztatach produktowych, narzędziowych czy dowolnych innych (do tego przygotowujemy na warsztatach licencyjnych), można to robić samą komunikacją warsztatów, roli uczestnika, trenera, sposobem rozliczania efektywności, ale to już materiał na odrębny artykuł.
Podejście to jest szczególnie istotne w przypadku planowania dłuższych procesów. Trafiają do mnie zapytania dotyczące planów na 2 -3 lata obejmujących bardzo wiele obszarów. Odporność, Vuca, zmiana są traktowane w nich jako oddzielne bloki szkoleniowe. Moim zdaniem to marnowanie potencjału. Przy takich projektach pracę z tymi obszarami traktowałbym jako kontekst każdego z bloków merytorycznych. I wcześniej odpowiednio przygotował do niego trenerów. Koszty będą podobne (albo niższe) a efekty zdecydowanie bardziej widoczne.
Recent Comments